piątek, 11 stycznia 2013

Forever - Rozdział VIII

Trochę minęło od poprzedniego rozdziału...
Ale już jest! ^^
Zapraszam do czytania~

~*~

Rozdział VIII


            Nareszcie w domu, pomyślał Yoru. Po udzielonej mu pomocy medycznej od razu udał się do domu. Walnął się na łóżko i już nie wstał. Zasnął. Nie spał prawie dwa dni. Wyruszyli tak niespodziewanie, a byli tam zaledwie dzień. Chociaż, to i tak długo.
            Ostry dźwięk dzwonka rozdarł ciepły półmrok sypialni. Tym samym budząc Yoru.
           Niechętnie wstał z łóżka. Spojrzał w stronę okna. Było już jasno. Jednak on i tak był zmęczony. Wszystko go bolało.
            Podszedł do drzwi i je otworzył. Przed jego oczami ukazał się długowłosy chłopak w jego wieku.
- Czego chcesz, Kyouhei? – spytał zaspanym głosem, zdenerwowany na przyjaciela, że przerwał mu błogi sen.
- Co, wstałeś lewą nogą? – zażartował.
- Właśnie chodzi o to, że przez ciebie w ogóle wstałem!
- Dobra, już dobra – uspokoił go. – Postawię ci obiad. Kiedyś – dodał pod nosem.
- No, to, czego chcesz? – Yoru skrzyżował ręce na piersi.
- No wiesz… Mam pewne braki w zapasach i nie mam już pieniędzy, więc może… - zanim skończył mówić, Yoru zatrzasnął mu drzwi przed nosem.
- Możesz pomarzyć – powiedział na tyle głośno, żeby tamten go usłyszał.
- Błagam! – wrzeszczał Kyouhei. – Obiecam, że ci oddam.
- Nie – znowu się położył i chciał zasnąć, ale Kyou zaczął walić w drzwi. Spróbował najpierw zakryć głowę kołdrą, ale na niewiele się to zdało. W końcu nie wytrzymał i otworzył drzwi z hukiem.
- Co chciałeś?!
- Kasę! Pożycz mi trochę kasy! – blondyn już klęczał na wycieraczce.
- Było nie wywalać pensji na jakieś głupie gry. To nie mój problem.
- Proszę! Oddam ci – błagał dalej.
- Dobra, ale to ostatni raz – znów poszedł do swojego pokoju i otworzył swój portfel. Wziął dwa banknoty i dał chłopakowi.
- Dzięki ci!
- Dobra, dobra. A teraz won – jego twarz wyrażała teraz zdenerwowanie bardziej niż przedtem. – Jeśli przyjdziesz tu jeszcze raz połamię ci nogi – zagroził.
- Narka – chłopak szybko wycofał się z pola widzenia Yoru.
Ten znowu poszedł do łóżka. Wolał spać niż myśleć o tym, co było wczoraj i o Hikaru.


            Chie poszła do domu Hikaru, ale nie było go tam. Nie mogła uwierzyć, że ten zamiast odpoczywać, ćwiczył. Uśmiechnęła się na myśl o nim. Był taki głupi. Ale było w nim coś… Chie nie potrafiła tego nazwać.
            Podeszła do niego, zmuszając go, żeby przerwał.
- Nie rozumiem cię – oznajmiła mu. – Zamiast odpoczywać w domu, walisz w ten worek jak opętany.
- Mam za dużo energii – uśmiechnął się szeroko. – Przykro mi, ale worek musi ją przyjąć.
- Stało się coś dobrego? – Chie też się uśmiechnęła.
- No – przytaknął.
            Usiedli pod drzewem,
- Opowiadaj. Co się stało? – spytała.
- Spotkałem Yoru! – odpowiedział entuzjastycznie. Źrenice dziewczyny zmniejszyły się. Jednak zdziwienie zaraz zastąpiła radość.
- Żartujesz! Poważnie?! Nareszcie! – z radości przytuliła go mocno. A chłopak odwzajemnił uścisk.
- Tak. Strasznie się cieszę – powiedział już trochę ciszej i jakby posmutniał. Chie odsunęła się od niego i popatrzyła mu w oczy.
- Gdzie go spotkałeś? – spytała, mając nadzieję, że jej przeczucia są złe. Hikaru popatrzył na nią, a później spuścił wzrok. – Nie. Nie mów mi, że…
- Dokładnie… - odpowiedział posępnie.
            Chie nie wiedziała, co mu powiedzieć. Było jej strasznie przykro. Już chciała wymówić jakieś słowa pocieszenia, kiedy chłopak oparł swoją głowę o jej ramię.
- Nie nic musisz mówić – powiedział jej. – Wystarczy, że zostaniesz tu jeszcze chwilę.
- Okej – szepnęła i objęła go znowu. Poczuła jego ciepło. I wielki smutek. Chciało jej się płakać. Z trudem się powstrzymywała.
            Hikaru podniósł głowę i spojrzał na jej twarz. Z jej oczu spłynęły pojedyncze łzy.
- Dlaczego płaczesz? – otarła łzy wierzchem dłoni.
- Nie wiem – wyznała.
- To chyba ja powinienem płakać, nie? – uśmiechnął się lekko.
- Ty nie musisz. Masz się cieszyć. Ja będę płakać za ciebie.
- To chyba nie fair – odparł. Teraz to on objął dziewczynę. Pogłaskał ją po głowie.
- Nie do końca – zaprzeczyła. – Ty już wiele razy płakałeś.
- Możliwe – westchnął. – Już nie pamiętam.
            Zapanowała cisza.
- Dlaczego skończyło się na tym, że to ty pocieszasz mnie? – spytała w końcu Chie.
- Dobre pytanie – oboje się zaśmiali. – Dziwnie wyszło.
- Mhm – oboje zamilkli na chwilę. - Wiesz, cieszę się, że go w końcu spotkałeś.
- Tak, ja też – zgodził się. – Nawet nie wiesz, jak bardzo.
- Pewnie nie wiem. Ale cieszę się z tobą.
- Dzięki – uśmiechnął się wesoło.

            Rio siedziała w salonie, czytając książkę. Yo i Sho bawili się klockami. Jej brat był zadziwiająco grzeczny. Może udzieliło mu się zachowanie Sho? Byłoby miło. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie.
            Usłyszała dzwonek i podeszła do drzwi. Był tam Hoshi. Uśmiechnęła się do niego.
- Cześć – przywitał się.
- Cześć – zawtórowała mu.
- Przepraszam, że dopiero teraz przychodzę po Sho, ale wieczorem nie miałem siły. Poza tym musiałem jeszcze odwiedzić szpital… - zaczął się tłumaczyć.
- Nie martw się. Rozumiem. Moja siostra też przyszła w nie najlepszym stanie.
- A jak zachowywał się Sho? – spytał chłopak.
- Był bardzo grzeczny. Chyba nawet udało mi się zmienić mojego brata – zaśmiała się. – Chociaż, obaj chyba nie lubią wody.
- Taak – podrapał się po głowie. – Zawsze mam z tym problem.
- Ja też. Ale trudno – Rio wzruszyła ramionami. – Grunt, że dobrze się dogadują. Przyprowadź go jeszcze. Yo bardzo go polubił.
- Pewnie.
- Sho! Twój brat przyszedł – zawołała. Od razu przybiegł mały chłopczyk, a za nim drugi. Skierował się od razu do brata i przytulił go. Hoshi wziął go na ręce i uśmiechnął się.
- No to co, idziemy na lody, nie?
- Tak! – wykrzyknął.
- Dzięki jeszcze raz za opiekę nad nim – zwrócił się do dziewczyny. – My już będziemy się zbierać.
- Jasne. Miłej zabawy. Pa, Sho! – pomachała mu, a chłopczyk odwzajemnił gest. I poszli.
            Do wieczora zajmowała się bratem. Nie miała innego wyboru, bo jej mama poszła sprawdzić, czy tata czegoś nie potrzebuje. Wrócili razem. Nikomu nic się nie stało. No, Chie miała kilka ran i pewnie wszystko ją bolało, ale i tak nie było jej w domu. Rio jakoś to nie zdziwiło. Pewnie poszła do Hikaru.
            Kiedy była już w swoim i Chie pokoju wzięła jakąś gazetę siostry i przejrzała. Nic ciekawego. A przynajmniej jej to nie ciekawiło. Różne opisy broni i inne takie. Westchnęła i sięgnęła po jakąś mangę Chie. Jej siostra zwykle kupowała lekkie komedie. A akurat tego właśnie potrzebowała – rozrywki. Nie spodziewała się, że jej się spodoba. Ale kiedy już zaczęła nie mogła przestać. Co jakiś czas parskała śmiechem. Zapatrzona w czarno-białe obrazki, nie zauważyła, kiedy ktoś do niej podszedł. Zorientowała się dopiero, gdy ten ktoś wziął ją na ręce i wyskoczył z nią przez okno. Znowu porwanie?!, pomyślała. Jednak zaraz domyśliła się, że się myli. Chłopak postawił ją na ziemi. To był on! Ten sam chłopak, co wcześniej!
            Patrzyła na niego zdumiona.
- Ty jesteś… - zaczęła.
- Tak – odparł. – Na początek chciałem cię przeprosić za to wcześniejsze. Nie zamierzam się usprawiedliwiać ani nic w tym stylu. Po prostu przepraszam.
            Rio kiwnęła głową na znak, że rozumie.
- Po drugie, chciałbym, żebyś powiedziała mi, gdzie mieszka Akairu Hikaru – poprosił.
- Kim jesteś? – spytała.
- Nazywam się Yoru Makkura.
- Co?! – krzyknęła, a ten zakrył jej usta dłonią.
- Ciszej!
- Przepraszam. Ale jak…
- Znasz mnie? – spytał zdziwiony.
- Nie – pokręciła głową. – Ale Hiru wiele razy nam o tobie mówił. Strasznie za tobą tęsknił.
- Tak. Ja też – powiedział cicho, odwracając głowę w bok. – To powiesz mi, gdzie mieszka?
- Zaprowadzę cię, okej? – chłopak skinął głową.
            I poszli.

            Hikaru i Chie byli w domu chłopaka. Siedzieli w salonie i rozmawiali.
- Dobra – powiedział blondyn. – Na co masz ochotę?
- Ale co? – dziewczyna nie wiedziała, o co mu chodzi.
- No, co chcesz zjeść – wyjaśnił.
- Umiesz gotować? – niedowierzała.
- W poprzednim życiu na pewno byłem wspaniałym kucharzem! – powiedział z wyższością. – Moje drugie imię to „Szef”!
- A może: patelnia? – zaproponowała Chie. – Pasuje ci. Panie Patelnia – zaśmiała się.
- Ej! Jak możesz tak mówić do wspaniałego kucharza! – oburzył się.
- Może być spaghetti? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
- A nie znasz czegoś oryginalniejszego?
- Eee… Kanapki?
- Dobra, wolę spaghetti, Panie Patelnia – zaśmiała się, a chłopak coś mruknął pod nosem i poszedł do kuchni. Słyszała, jak wyciąga naczynia z półek oraz jak wlewa wodę do jednego z nich i wstawia na palnik. Postanowiła mu pomóc. W końcu ona pewnie umie lepiej gotować niż Pan Patelnia.
            Podeszła do niego. Właśnie wyciągał coś z lodówki. Spojrzała mu przez ramię. Wziął do ręki słoik z sosem do spaghetti. Westchnęła.
- Czyli nie zamierzasz sam robić sosu? – spytała go.
- Nie. Tak jest szybciej, a ja jestem głodny – Chie parsknęła śmiechem.
- Dobrze – próbowała powstrzymać śmiech. – W czym ci pomóc?
- Weź makaron. Jest w tamtej szafce – wskazał palcem – i wrzuć połowę do garnka z wodą. A, i sprawdź czy posoliłem. Bo zapomniałem.
- Nie mów, że masz sklerozę – zażartowała.
- Nie! – zaprzeczył. – Tylko jestem dzisiaj rozkojarzony. Za dużo wiadomości naraz.
- Niech ci będzie – westchnęła i wykonała polecenie chłopaka. Szybko im poszło. Teraz tylko musieli czekać, aż wszystko będzie gotowe, więc znowu skierowali się w stronę salonu. Kiedy już mieli siadać zadzwonił dzwonek.
- Ktoś chyba przyszedł skosztować Spaghetti Pana Patelni – Chie dalej się śmiała.
- Cicho – powiedział z przekąsem Hikaru i poszedł otworzyć drzwi. Była tam Rio. Uśmiechała się przyjaźnie.
- Cześć, Rio – przywitał się. – Co tutaj robisz?
- Mam dla ciebie niespodziankę – powiedziała i odchyliła głowę. – Chodź.
            Przed blondynem ukazał się Yoru. Patrzył na ciemnowłosego, zdziwiony. Chciał coś powiedzieć, ale wszystkie słowa ugrzęzły mu w gardle. Otworzył usta, by w końcu wypowiedzieć jakieś słowo, ale zaraz je zamknął.
            Podeszła do niego Chie.
- Co jest? – spytała. – Chcą zjeść ciebie? – kiedy wypowiedziała to głupie pytanie spojrzała na gości Hikaru. Rio i jakiś chłopak. Widząc minę blondyna, zorientowała się, kim jest ów gość.
- Co ty tu robisz? – zdołał wydusić Hikaru.
- Przyszedłem w odwiedziny – uśmiechnął się. – Ale chyba wybrałem złą porę – spojrzał na Chie.
- Co? – do chłopaka powoli zaczynało docierać, co się dzieje. Jego przyjaciel stoi tuż przed nim! Tak długo nie rozmawiali, a on nie potrafi nic powiedzieć. Głupi jestem, czy co?, spytał siebie w duchu. – Nie wierzę!
- Chyba powinieneś – powiedziała mu Chie, ale chłopak już jej nie słyszał. Podszedł do Yoru i przytulił go. On odwzajemnił gest. I zaczęli się śmiać.
            Dziewczyny też się uśmiechnęły.
- Więc to ty jesteś Yoru? – spytała jedna z bliźniaczek.
- Tak – potwierdził już spokojny chłopak. – Właśnie, miło cię poznać… - nie dokończył i podał jej rękę.
- Chie – powiedziała. - Mnie też – uścisnęła mu dłoń.
- Nie jesteś zła? – szepnął jej do ucha.
- Za co? – spojrzała na niego zdziwiona.
- No, bo chyba przerwałem wam miły wieczorek – słysząc jego odpowiedź, dziewczyna parsknęła śmiechem.
- Nie martw się. To nie tak, jak myślisz. Wszystko jest dobrze, no nie, Panie Patelnia? – zwróciła się do Hikaru.
- Nie nazywaj mnie tak już!
- Patelnia? – wtrąciła się Rio.
- Taak. Bo to taki świetny kucharz – Chie uśmiechnęła się szelmowsko.
- Nie pali wam się coś? – spytał Yoru. Wtedy wszyscy to poczuli. Hikaru i Chie szybko pobiegli do kuchni, na co pozostała dwójka zareagowała śmiechem.
- Waa! Makaron się spalił! – usłyszeli głos Chie.
- Szybko! Wyłącz gaz! – teraz krzyknął Hikaru.
- Przecież wiem!
- No to wyłącz!       
- Weź lepiej ten sos wywal!
- Wiem przecież!
            Po kilku minutach krzyków wrócili zrezygnowani, a Yoru i Rio śmiali się w najlepsze.
- Czyli nic z mojego wspaniałego spaghetti? – spytał zmartwiony blondyn.
- Zrobisz innym razem – odpowiedziała mu Chie. – Ale teraz chyba nie tym powinieneś się martwić, co? – Spojrzał na nią zdziwiony. – Matko. Przyjaciel, którego szukasz od ośmiu lat stoi przed tobą i chce porozmawiać, a ty się jedzeniem przejmujesz! Masz jakiś dziwny system wartości.
- Przecież o nim nie zapomniałem! – zaoponował. – Kto normalny mógłby zapomnieć o czymś takim?
- No to może go zaproś do środka, co? – podpowiedziała mu.
- Ach, no tak – gestem zachęcił, żeby wszyscy weszli do salonu.
- My idziemy – Chie wskazała siebie i swoją siostrę.
- Dlaczego?
- Nie będziemy wam przeszkadzać – uśmiechnęła się. – Pa!
            Drzwi się otworzyły, a zaraz potem trzasnęły. Hikaru zaprowadził przyjaciela do pokoju i usiedli. Przez chwilę milczeli. Żadne z nich nie wiedziało, od czego zacząć. Chcieli sobie tak wiele powiedzieć. Było tego za dużo.
- Jak ci się mieszka na Viole? – spytał w końcu blondyn.
- Jest okej – odparł Yoru. – W końcu to teraz mój dom. A ty? Fajnie tu masz…
- Tak. Całkiem tu przyjemnie – zgodził się. – Wiesz, poznałem mnóstwo ludzi – powiedział entuzjastycznie.
- Ja też – ciemnowłosy się uśmiechnął. – Jeden mnie dzisiaj obudził, bo chciał pożyczyć pieniądze.
- Ja znam różne osobliwości; od ganiającego za spódniczkami chłopaka, przez „starszego brata”, po dziwnego osobnika – zaśmiał się.
- Uwierz mi, ja mam podobnie. A te dziewczyny?
- Chie i Rio? – spytał, żeby się upewnić, a chłopak pokiwał głową. – Je poznałem najpierw. W sumie to Chie była pierwsza. Później ona przedstawiła mi Rio.
- Rozumiem, rozumiem – pokiwał głową. – A jak minęły ci te osiem lat?
- Szczerze? Średnio – wyznał. – Może i miałem ich wszystkich, ale i tak brakowało mi ciebie. Wiesz, tego twojego afro i tak dalej – mimowolnie się zaśmiał.
- Dzięki – powiedział ironicznie. – Mnie z kolei brakowało tego twojego głupkowatego uśmiechu i nadpobudliwości.
- Zmieniłem się! – krzyknął. – Umiem trochę przesiedzieć w jednym miejscu.
- Widzę – zgodził się Yoru. – Ja też się trochę zmieniłem.
- Z wyglądu raczej nie – Hikaru zaczął lustrować wzrokiem przyjaciela.
- Chodzi mi o charakter – sprostował. – Nie jestem już taką ślamazarą. Uwierzysz, że wybrali mnie do grupy zwiadowczej?! – ekscytował się.
- Poważnie?! – zdziwił się blondyn, a później przypomniał sobie wcześniejsze ubranie Yoru. – No tak. Przecież miałeś wtedy na sobie strój zwiadowcy.
- Właśnie – pokiwał głową. – Ty pewnie jesteś w ofensywnej?
- Tak. Chociaż nigdy nie mogę pokonać Chie – westchnął. – To wstyd być słabszym od dziewczyny – ogarnęła go udawana melancholia. – Zaraz się popłaczę. – Yoru się zaśmiał.
- Akurat ona wygląda na silną – próbował go pocieszyć. – Nie ma się czym martwić – poklepał go po ramieniu.
            Spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać. Poczuli nagły przypływ radości. Tak po prostu. W końcu się spotkali. Teraz mogli śmiać się do woli.
- Brakowało mi tego – oznajmił Yoru, dalej się śmiejąc.
- Mnie też – zgodził się Hikaru, ocierając łzę z oka spowodowaną śmiechem. – Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się śmiałem.
            Zapanowała cisza.
- Kiedy znowu się spotkamy? – spytał blondyn.
- Nie wiem – wyznał jego przyjaciel. – Ale byłoby fajnie spotykać się na neutralnym miejscu. Wiesz dlaczego.
- Okej.
            Rozmawiali tak do późnej nocy. Hikaru dawno nie czuł się tak, jak teraz. Wszystko przestało mieć dla niego znaczenie. Teraz liczyło się tylko to, że rozmawia ze swoim najlepszym przyjacielem. Tak, to jest najważniejsze.

~*~

Mam nadzieję, że choć trochę się spodobało ^^
Jeśli ktoś jest zainteresowany, to w podstronie 'Muzyka' umieszczam moje tłumaczenie piosenki And I Know ^^
Liczę na komentarze od wszystkich czytających ;]