piątek, 23 listopada 2012

Forever - Rozdział IV

Na początek chcę podziękować Avii Tinar za wykonanie nowego szablonu dla mojego bloga :)
Mam nadzieję, że piosenka, którą wybrałam do tego rozdziału będzie w miarę dobra xd
A teraz zapraszam do czytania~ 

~*~

Rozdział IV


         Dzień po próbie porwania Rio zawiadomiono wszystkich żołnierzy o wojnie. Tym razem nie jest to tylko „stan wojenny”. Za niedługo wyruszają na wojnę, nawet nie wiedząc, o co mają zginąć. Wszyscy muszą pożegnać się ze swoimi bliskimi. Spędzać ostanie dni przed wojną na treningach i strachu przed śmiercią.
         Już wiedząc, że za niedługo naprawdę wyruszają na wojnę, żołnierze zostali podzieleni na dwie grupy: zwiadowczą oraz ofensywną. Do grupy zwiadowczej kwalifikowali się wszyscy, którzy wykazywali dużą zwinność i precyzję ruchów. Do drugiej zaś, przystępowali wszyscy specjalizujący się w walce. W tym Hikaru oraz Chie. Chłopak cieszył się, że są w jednej grupie, ponieważ w razie czego zawsze będzie mógł ją ochronić. A przynajmniej miał taką nadzieję.
         Po kolejnym dniu treningu Hikaru wrócił do domu, a godzinę później udał się na spacer. Musiał odetchnąć i przemyśleć wczorajszy dzień. Znowu. O niczym innym nie myślał. Kim był tamten chłopak? Dlaczego ma wrażenie, że go zna? Dlaczego ten „porywacz” był taki… miły? Pytania piętrzyły się, a odpowiedzi trudno było znaleźć. Jednak jedno pytanie nie dawało spokoju chłopakowi najbardziej: „Dlaczego był niemal pewny, że ta osoba nie chciała mu zrobić krzywdy?” To było najtrudniejsze pytanie.
- Hej, Hiru – z zadumy wyrwał go męski głos. Był to Hoshi – chłopak o cztery lata starszy od niego. Był w drużynie zwiadowczej. Jak zawsze opiekował się swoim młodszym bratem, Sho. Trzymali się za ręce. Zwykle takich widział ich Hikaru. Wiedział, że Hoshi bardzo kocha swojego młodszego braciszka. Oni również byli sierotami. Mały Sho miał tylko swojego brata. I pewnie traktował go jak swojego rodzica.
- Cześć, Hoshi – przywitał się. – Co u ciebie?
- Nic specjalnego – odpowiedział z charakterystycznym dla siebie uśmiechem. – Wybraliśmy się z Sho na lody. Wiesz, jakoś trzeba…
- Wiem, wiem – Hikaru nie chciał, żeby jego kolega musiał kończyć to zdanie przy swoim bracie. – Nie będę wam przeszkadzać. Bawcie się dobrze – uśmiechnął się i poklepał chłopaka po ramieniu, po czym odszedł.
         Chłopak słyszał kiedyś, że kiedy do sierocińca Hoshiego przyszli wojownicy, by wybrać przyszłych ninja, nie poszedł, ponieważ nie chcieli wziąć również jego brata. Hikaru podziwiał go za jego odwagę. Z tego, co wiedział, Hoshi miał wtedy piętnaście lat, a jego braciszek zaledwie roczek. Był niewiele młodszy od niego, a postawił się zdecydowanie silniejszym osobom dla Sho. Chłopak był ciekawy, czy byłby wstanie zrobić coś podobnego dla Yoru albo brata – gdyby takowego miał.
         Domyślał się, że miłość, którą darzy Yoru jest zbliżona do tej, którą czują do siebie bracia. Ta więź jest specyficzna. Mimo, że rodzeństwo zawsze się kłóci, jedno jest gotowe zrobić wszystko dla drugiego. Tak było z nim i Yoru. Kłócili się dość często, ale zawsze sobie pomagali w trudnych sytuacjach.
         I wtedy Hikaru przyszło coś do głowy.
         Skoro Sho ma tylko Hoshiego, to, co z nim będzie, kiedy on wyruszy na wojnę? Z kim zostanie? Kto się nim zaopiekuje?
         Zawrócił i pobiegł.
         Z jakiegoś powodu chciał się dowiedzieć, czy z małym Sho będzie wszystko w porządku, kiedy jedynej osoby, która się nim opiekuje, zabraknie. Bo, choć trudno było mu o tym myśleć, jego kolega mógł nie wrócić. Wtedy jego brat zostanie sam, a przecież sześciolatek nie poradzi sobie bez niczyjej opieki. Nie będzie w stanie nic zarobić. Hoshi dostawał, co miesiąc pieniądze, jak każdy inny walczący, ale kiedy jego zabraknie, nie wykluczone, że Sho umrze.
         W końcu Hikaru znalazł kolegę.
- Musimy pogadać – wydyszał.
- O czym? – spytał zdziwiony.
- O twoim bracie – Hikaru widocznie zaciekawił Hoshiego.
- Sho, idziemy na plac zabaw, dobrze? – zwrócił się do swojego brata.
- Dobrze! – wykrzyknął szczęśliwie chłopczyk.
- Tam będziemy mogli porozmawiać – szepnął do blondyna.
         Poszli na plac zabaw i usiedli na ławce. Brat Hoshiego poszedł bawić się do piaskownicy, a oni zaczęli rozmawiać.
- To, co chciałeś powiedzieć? – spytał chłopak.
- Kiedy pójdziesz na… - starał się wymyślić jakieś lepsze pojęcie niż „wojna” – kiedy cię nie będzie, gdzie zostawisz Sho?
- Jeszcze nie wiem – odparł. – Wiesz, to stało się tak nagle, że po prostu nie wiem…
- Rozumiem… - Hikaru się zastanowił. Rozejrzał się wokoło i zauważył kogoś. – Ej, kojarzysz może Rio Mitsuki?
- Pewnie. To ta dziewczyna, która podobno świetnie walczy, nie?
- Nie, to Chie – poprawił go. – Rio to jej siostra. Jest archiwistką, więc najpewniej zostanie na Fiore.
- I co w związku z tym?
- To, że może zgodzi się zaopiekować twoim bratem – powiedział. – Dodatkowo, sama ma brata o rok młodszego od Sho, więc wie jak opiekować się dziećmi…
- Myślisz, że się zgodzi? – spytał z nadzieją chłopak.
- Nie wiem. Mam taką nadzieję – wyznał. – Chcesz ją spytać teraz?
- Jak?
- Bardzo prosto – uśmiechnął się. – Rio! – krzyknął. Dziewczyna od razu zwróciła na niego uwagę i podeszła bliżej.
- Cześć, co jest? – spytała. Zerknęła na chłopaka siedzącego obok blondyna.
- Rio, to Hoshi, Hoshi – Rio – przedstawił ich sobie.
- Miło mi cię poznać – powiedział Hoshi.
- Mnie również – odparła grzecznie Rio. – Więc, po co mnie wołałeś? – zwróciła się do Hikaru.
- Hoshi ma do ciebie małe pytanie – odpowiedział jej. – No, pytaj – popchnął lekko kolegę w stronę dziewczyny.
- No więc – zaczął niepewnie. – Hikaru mówił mi, że jesteś archiwistką i podczas… - starał się wymyślić jakieś stosowne określenie. – Podczas kiedy nas nie będzie, zostaniesz na Fiore…
         Dziewczyna patrzyła na chłopaka wyczekująco.
- Oprócz tego słyszałem, że masz młodszego brata…
- Do czego zmierzasz? – spytała Rio, trochę zniecierpliwiona.
- Ja też mam młodszego brata i nie wiem, gdzie go zostawić na czas… mojej nieobecności i pomyślałem, że może mogłabyś…? – nie dokończył, ale dziewczyna zrozumiała, o co mu chodzi. Była trochę zdziwiona.
         Spojrzała w stronę Hikaru. Z jego gestów wyczytała: „Proszę, zgódź się”.
         Skinęła głową.
- Jasne – zgodziła się. – Obiecuję, że zaopiekuję się twoim bratem.
- Naprawdę?! – Hoshi wyraźnie się ucieszył. – Bardzo ci dziękuję! Jak mogę ci się odwdzięczyć?
- Na razie nie chcę niczego – odparła z uśmiechem. – Ale na pewno kiedyś będę potrzebowała pomocy.
- Rozumiem. Jeszcze raz naprawdę ci dziękuję.
- Nie ma za co – uśmiechnęła się. – Gdzie jest twój braciszek?
- Sho! – zawołał do chłopczyka, siedzącego w piaskownicy. Właśnie budował zamek z piasku, a jego niebieskie oczy wpatrywały się w rozsypującą się budowlę, jakby chciał samym spojrzeniem zatrzymać burzenie jego pracy.
         Spojrzał w ich stronę i uśmiechnął się promiennie.
         Podbiegł do nich.
- To mój brat, Sho – przedstawił go. – Przywitaj się – szepnął do malca.
- Dzień dobry – przywitał się.
- Dzień dobry – Rio przykucnęła. Jej twarz była teraz na równi z twarzą chłopca, który ciekawie przyglądał się nowopoznanej osobie. – Ile masz latek?
- Sześć – pokazał ową liczbę na palcach.
- Rozumiem. Mój brat jest od ciebie trochę młodszy – powiedziała. – Chciałbyś się z nim kiedyś pobawić?
- Tak! – wykrzyknął. Rio pogłaskała Sho po głowie.
- Widać, że się postarałeś – zwróciła się do Hoshiego, a on popatrzył na nią zdziwiony. – Udało ci się go wychować – sprostowała.
- Tak – uśmiechnął się, lekko zakłopotany. – Jakoś mi się udało.
- Pamiętaj, że musisz wrócić – spojrzała na niego przenikliwie.
- Wiem – odparł. – Wrócę. Nie dam się zabić tylko i wyłącznie dla niego.
- Cieszę się – Rio na powrót przybrała ciepły wyraz twarzy. – Jesteś świetnym bratem.

~*~

Troszkę luźniejszy rozdział.
Mam nadzieję, że się spodobało ^.^

poniedziałek, 19 listopada 2012

Forever - Rozdział III

Dobra, napisałam! *^*
DageRee - dziękuję za motywację :3
Myślę, że teraz będę dodawała rozdziały znacznie szybciej ^^
Zapraszam do czytania~

~*~

Rozdział III


                Dzisiaj wszyscy członkowie armii trenowali od samego rana. Tego dnia każdy musiał przynieść jakąś broń. Nadzorujących nie obchodziło, czym będą walczyć. Mają być skuteczni. Reszta się nie liczy.
         Hikaru przyniósł katanę. Znalazł ją w domu, w którym teraz mieszka. Pewnie została po poprzednim właścicielu mieszkania, tak jak reszta przedmiotów, znajdujących się tam. Zawsze przydawała mu się podczas walk z Chie. Ta z kolei wybrała kastety. Jej specjalnością była walka w zwarciu, więc nic dziwnego, że wybrała akurat tę broń.
         Oprócz tego, każdy z nich musiał ćwiczyć walkę wręcz.
         Ćwiczyli na ogromnych polach treningowych. Nie dzielono ich w żaden sposób. Mieli doskonalić swoje umiejętności, tylko tyle. Trenowali z kim chcieli. Hikaru był w parze z Chie. Chłopak uwielbiał z nią walczyć – była bardzo silna. Już nawet dopisek „jak na dziewczynę” nie pasował. Z łatwością mogła pokonać wielu chłopców. W tym Hikaru. Zawsze po skończonej walce wytykali sobie błędy i chwalili dobre chwyty.
         Stanęli naprzeciw siebie. Dzieliło ich pięć metrów. Oboje przygotowali się do ataku i ruszyli. Pierwszy cios zadała Chie. Był to mocny kopniak w brzuch. Blondyn lekko odsunął się od swojej przeciwniczki, po czym szybko przystąpił do kontrataku. Jego pięść powędrowała w stronę dziewczyny, ale ta zwinnie jej uniknęła. Następnie chciał jej podciąć nogi, jednak i to mu nie wyszło. Wsparła się rękami i, utrzymując się na nich, kopnęła chłopaka w twarz. Ten nie pozostał jej dłużny i uderzył ją w bok. Korzystając z chwilowej nieuwagi szatynki, Hikaru zadał kolejny cios - znowu trafny. Tym razem uderzył ją nogą w brzuch, a ta znalazła się trochę dalej. Chwyciła się za brzuch i chwilę tak postała, po czym znów ruszyła na chłopaka. Chciała go uderzyć pięścią w brzuch, ale tamten tym razem uniknął jej ciosu. To zdziwiło zarówno Hikaru, jak i ją. Podczas gdy dziewczyna była dalej zdziwiona – albo raczej, na taką wyglądała, bo zdążyła zamyślić się nad czymś innym, niezbyt miłym – zdziwienie blondyna ustąpiło radości. Nieczęsto udawało mu się uniknąć tak precyzyjnego ruchu. Bo oczywiste jest, że zawsze unika przynajmniej połowy ataków Chie. Jeśli byłoby inaczej, po każdej walce kończyłby w szpitalu.
- Na dzisiaj koniec! – rozległ się donośny głos jednego z nadzorców. – Jutro zaczynamy o tej samej godzinie! Rozejść się!
         I odeszli do swoich domów. Hikaru, jak zawsze najpierw się wykąpał, a później wziął książkę i trochę poczytał. Nawet się nie zorientował, kiedy zapadł zmrok. Chciał iść już spać, ale przeszkodziła mu w tym wizyta Chie.
- Chie? – zdziwił się.
- Hikaru… - była wyraźnie zdenerwowana, ciężko oddychała. Chyba miała za sobą szybki bieg. – Rio… Nie ma jej… Poszłam do łazienki, a ona oglądała jakiś film. Kiedy wróciłam, nie było jej… Przeszukałam cały dom i nic.
Hikaru przez dobrą chwilę trawił słowa wypowiedziane przez jego przyjaciółkę.
- Co? – spytał cicho. – A może gdzieś wyszła?
- Nie. Drzwi są zamknięte, a klucze w zamku od wewnętrznej strony – zaprzeczyła.
- A Yo? – spytał. – Gdzie on jest?
- W domu…
- Czemu zostawiłaś go samego?! Leć do domu i nigdzie się stamtąd nie ruszaj. Musisz przypilnować Yo. Poszukam Rio i ją przyprowadzę – oznajmił. Był szczęśliwy, że znalazł jakiś sensowny powód, dla którego mógł nakłonić Chie do zostania w domu. Nawet, jeśli była silna, wolał, żeby wróciła do domu. Dla bezpieczeństwa.
- Dobra. – Słysząc te słowa, wyparował z domu jak strzała. Nawet nie zamknął drzwi na klucz. Dziewczyna też biegła za nim, jednak nawet nie próbowała się z nim zrównać.
Biegł ile sił w nogach w stronę domu Chie. Kiedy był mniej więcej w połowie drogi, niedaleko lasu, zobaczył cień przemieszczający się bardzo szybko. Nie wahając się, pobiegł w tamtą stronę. Przyspieszył jeszcze bardziej. Wbiegł między drzewa. Teraz trudniej było mu się poruszać. Nagle, coś mu mignęło przed oczami, jakieś dziesięć metrów dalej. Zdecydowanie ruszył w stronę cienia. Był pod wrażeniem szybkości, z jaką porusza się ta osoba.
         Najwidoczniej nie zauważył Hikaru, bo się zatrzymał. Teraz mógł wszystko zobaczyć. Na pewno był to chłopak. Jego głowę zasłaniał czarny kaptur, więc nie był w stanie go zidentyfikować. Na rękach niósł nieprzytomną Rio.
         Blondyn nie podszedł bliżej, nie chciał ryzykować. Stał za jednym z grubszych drzew, przyglądając się porywaczowi. Miał nadzieję, że zdejmie kaptur, ale się tego nie doczekał. Zamiast tego delikatnie położył dziewczynę przy drzewie, co zdziwiło Hikaru.
- Przepraszam – szepnął chłopak w ciemnym ubraniu, co również nie uszło uwadze blondyna. Chłopak wyszedł z ukrycia i ruszył szybko w stronę porywacza. Widać, że się tego nie spodziewał. Hikaru kopnął go w plecy, tak, że chłopak runął na ziemię jak długi, ale zaraz się podniósł i odwrócił w stronę blondyna. Kiedy go zobaczył, nie mógł się ruszyć.
- Zostaw ją i odejdź – nakazał Hikaru.
Porywacz nie odpowiedział, ale sprawnie wziął w ramiona Rio i szybko ruszył w głąb lasu. Zaraz potem, chłopak ruszył za nim w pościg. Dzieliły ich metry. Hikaru był tak blisko niego, ale za daleko, by móc wziąć mu dziewczynę.
         Chłopak w czerni wydawał się robić to niechętnie. Bez przekonania. Widocznie robił to z przymusu. Zaś Hikaru robił to dla swoich przyjaciółek. Miał silną motywację. I to właśnie zaważyło na wyniku tego pojedynku.
         Blondynowi udało się dogonić porywacza, ale na razie go nie tknął. Jeśli on spadnie, to Rio również. Nie mógł sobie na to pozwolić.
         Jeszcze przyspieszył i chwilę potem znajdował się już przed swoim przeciwnikiem. Nagle się odwrócił, mając nadzieję, że chłopak wpadnie na niego, ale nic takiego się nie stało. Zamiast tego, skoczył w górę. Jednak wtedy zdarzyło się coś niespodziewanego – Rio się obudziła.
- Co? – powiedziała cicho, nie zdając sobie sprawy, co się dzieje.
- Błagam cię – usłyszała nieznany jej głos. Wskoczyli na grubą gałąź. – Zaśnij. Naprawdę, nie chcę ci nic zrobić.
- Ech? – Rio spojrzała na twarz chłopaka. Kaptur rzucał na nią, cień, ale mogła zauważyć jej rysy. Ciemne oczy, wyrażające smutek sprawiły, że zrobiło jej się go żal. Jego włosy również były czarne. Niesamowicie ciemne. Mogła powiedzieć, że chłopak jest przystojny. W jej oczach nawet bardzo.
         Kiedy skończyła przyglądać się mu, zdała sobie sprawę, gdzie jest. I kto ją niesie.
- Dlaczego jesteśmy w lesie? – pytała, ale nie doczekała się odpowiedzi. – Kim jesteś?
Tym razem chłopak udzielił jej odpowiedzi:
- Nie powinnaś o to pytać – odparł. – Byłoby lepiej, gdybyś mnie nie poznała.
Rio nie była w stanie zrozumieć jego odpowiedzi, jednak nie mogła go określić jako „zły”. Domyślała się, że tam gdzie ją niesie nie będzie miło, ale w jakiś sposób nie była przerażona. Oczywiście, bała się, ale nie tak, jak powinna. Nawet czuła takie przyjemne ciepło, będąc w ramionach tajemniczego chłopaka. Wiedziała, że to wręcz nienormalne, ale nie mogła nic na to poradzić.
         Wtedy przed nimi pojawił się Hikaru. Gdy zauważył, że Rio ma otwarte oczy, wyciągnął do niej ręce, myśląc, że ona zrobi to samo, ale mylił się. Dziewczyna tylko na niego patrzyła, zdziwiona.
- Szybko, Rio! – krzyknął. To ją obudziło i zdała sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Wyciągnęła ręce w stronę blondyna, a ten ją chwycił i pociągnął ku sobie. Teraz dziewczyna zwisała w powietrzu, utrzymywana przez Hikaru. Po chwili chłopak wciągnął ją i niósł w ramionach. Przystanął i położył pod drzewem. Rio momentalnie wstała.
- Co tu się dzieje? – spytała.
- Później ci wytłumaczę – odparł Hikaru. – Wiesz, jak dotrzeć stąd do domu?
- Tak, ale to… - nie dokończyła.
- Idź! – nakazał chłopak. – Chie naprawdę się o ciebie martwi!
- Rozumiem… - mimo zaistniałej sytuacji na twarzy Rio pojawił się cień uśmiechu. – Idę.
         Naprawdę chciała to zrobić, ale wtedy przed nią pojawił się tamten chłopak. Wiedziała, że musi iść, biegnąć do domu, ale nie mogła. Patrzyła na niego, nie mogąc oderwać wzroku. Nagle pojawił się Hikaru. Stanął pomiędzy nią a chłopakiem w czerni. Stał do niej plecami. Odwrócił głowę i powiedział:
- Idź już! Ściemnia się, więc biegnij jak najszybciej! – patrzył na nią, wyczekując reakcji. Skinęła głową i ominęła chłopaka. Ten nie zrobił nic, by jej przeszkodzić. Blondyn patrzył zdziwiony.
         Hikaru ruszył na przeciwnika z zamiarem pokonania go. Najpierw zaatakował go pięścią w brzuch. Po tym, uderzył równie mocno nogą w jego bok, a następnie, widząc, że chłopak jeszcze nie zaatakuje, zadał mu kolejny cios w brzuch. Ciemnowłosy tego uniknął. Kosztowało go to wiele wysiłku, ale udało się. Stał teraz dwa metry dalej. Nie chciał go atakować. Musiał robić tylko uniki…
Hikaru po raz kolejny podbiegł do chłopaka i spróbował go uderzyć. Nieznajomy i tym razem uniknął jego ataku. Teraz i on spróbował zaatakować. Udało się mu, ale nie na długo. Blondyn podciął mu nogi. Chłopak w czerni szybko wstał i poczuł ostry ból na twarzy. Jego przeciwnik uderzył go pięścią w twarz. Spadł mu kaptur, ale blondyn nie zobaczył jego twarzy, bo szybko go założył. Hikaru zdążył jedynie dostrzec czarne włosy, które widocznie nie układały się tak, jak powinny.
Przez sekundę, Hikaru był przekonany, że go zna, ale nie chciał się nad tym zastanawiać i podbiegł do niego, by zadać następny cios. W tej chwili koło chłopaka znalazł się jakiś mężczyzna. Również miał na sobie czarne ubranie i kaptur, okrywający cieniem jego twarz. Coś szepnął do chłopaka i razem szybko uciekli.
         Hikaru stał tam jeszcze chwilę, po czym sam udał się do domu Chie.
- On… on nie jest zły – powiedziała Rio, kiedy blondyn już tam był.
- Wiem – zgodził się. – Miałem takie wrażenie… Wydawało mi się, że go znam.
- On nie chciał mnie porywać – oznajmiła Rio z pewnością w głosie. – Wiem to.
- Tak. Kiedy jeszcze spałaś, położył cię pod jednym drzewem. Nie zrobił tego tak, jak każdy inny porywacz – położył cię bardzo delikatnie, jakbyś była filigranową laleczką. I nie zaczął się śmiać czy triumfować, że udało mu się wypełnić zadanie. Zamiast tego cicho cię przeprosił.
- Tak samo nie bił mnie – dodała Rio. – Normalnie, każdy by mnie pobił, jeśli stawiałabym opór, a on tylko mnie uśpił. Do tego, kiedy obudziłam się w jego ramionach, powiedział, że nie chce mnie skrzywdzić; prosił mnie, żebym jeszcze spała.
- Ale dlaczego cię porwał? – wtrąciła Chie.
- To proste: tak mu kazał jakiś cholerny koleś. Pewnie generał – odpowiedział jej Hikaru. – Oczywiście, nie obrażam waszego ojca, tylko…
- Nie tłumacz się – przerwała mu Chie. – Wiem, o co ci chodzi.
- Tak – chłopak skinął głową. – To ja już idę. Jeśli coś się stanie to zadzwońcie.
- Dzięki – powiedziała Chie. – Odprowadzę cię kawałek – zaproponowała.
- Nie trzeba.
- Muszę się przewietrzyć – nalegała.
- Okej – westchnął Hikaru. – Ale tylko kawałek.
         Ubrali buty i wyszli na zewnątrz.
- Przepraszam – powiedziała Chie, kiedy już szli.
- Co? – chłopak był wyraźnie zdziwiony. – Za co?
- Powinnam być w stanie sama to zrobić.
- Nie martw się…
- Nie martwię się – dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, ale Hikaru wiedział, że kłamie.
Objął ją.
Chie nic nie mówiła. Nie wiedziała nawet, co. Cieszyła się, że chłopak jest przy niej. Kiedy z nim była, czuła przyjemne ciepło.
- Nie martw się, okej? – powiedział w końcu Hikaru. – Pamiętaj, że zawsze możesz mnie poprosić o pomoc.
- Tak, dzięki – spojrzała na chłopaka. Był jakiś inny. Nie chodziło do końca o wygląd. Chie nie była w stanie stwierdzić, co to było, ale zmienił się. A może tylko ona tak myślała?
- Następnym razem już nie przepraszaj… - szepnął chłopak.
- Dobrze… - zgodziła się. – Obiecaj, że jutro urządzimy sobie mały sparing – Chie zmieniła temat.
- Jasne – Hikaru się zaśmiał. – Widzę, że już ci się humor poprawił.
         Chie uśmiechnęła promienne i poszli dalej. W pewnym momencie Hikaru się zatrzymał.
- Idź już do domu – powiedział. – Przeziębisz się.
- Nic mi nie będzie – zaoponowała dziewczyna, a Hikaru ujął jej dłoń.
- Kłamstwo. Twoja ręka jest lodowata – westchnął. – Mogłaś wziąć jakąś kurtkę…
- Ty też nie masz na sobie nic poza koszulką – powiedziała.
- A czy ja mam zimne ręce? – spytał.
         Nie miał. Jego ręce były przyjemnie ciepłe.
- Nie – zgodziła się. – Ale skoro jesteśmy już tak blisko twojego domu, to mogę cię odprowadzić, nie?
- I tak postawisz na swoim, prawda?
- Tak.
Blondyn westchnął.
- Chodź. Przynajmniej dam ci jakąś bluzę na drogę powrotną.

~*~

Przepraszam, jeśli zanudziłam Was opisami walk. Nad tym jeszcze pracuję...
Liczę na komentarze (o ile ktoś to czyta ^^") :3