Dobra, napisałam! *^*
DageRee - dziękuję za motywację :3
Myślę, że teraz będę dodawała rozdziały znacznie szybciej ^^
Zapraszam do czytania~
~*~
Rozdział III
Dzisiaj wszyscy
członkowie armii trenowali od samego rana. Tego dnia każdy musiał przynieść
jakąś broń. Nadzorujących nie obchodziło, czym będą walczyć. Mają być
skuteczni. Reszta się nie liczy.
Hikaru przyniósł katanę. Znalazł ją w
domu, w którym teraz mieszka. Pewnie została po poprzednim właścicielu
mieszkania, tak jak reszta przedmiotów, znajdujących się tam. Zawsze przydawała
mu się podczas walk z Chie. Ta z kolei wybrała kastety. Jej specjalnością była
walka w zwarciu, więc nic dziwnego, że wybrała akurat tę broń.
Oprócz tego, każdy z nich musiał
ćwiczyć walkę wręcz.
Ćwiczyli na ogromnych polach
treningowych. Nie dzielono ich w żaden sposób. Mieli doskonalić swoje
umiejętności, tylko tyle. Trenowali z kim chcieli. Hikaru był w parze z Chie.
Chłopak uwielbiał z nią walczyć – była bardzo silna. Już nawet dopisek „jak na
dziewczynę” nie pasował. Z łatwością mogła pokonać wielu chłopców. W tym
Hikaru. Zawsze po skończonej walce wytykali sobie błędy i chwalili dobre
chwyty.
Stanęli naprzeciw siebie. Dzieliło ich
pięć metrów. Oboje przygotowali się do ataku i ruszyli. Pierwszy cios zadała
Chie. Był to mocny kopniak w brzuch. Blondyn lekko odsunął się od swojej
przeciwniczki, po czym szybko przystąpił do kontrataku. Jego pięść powędrowała
w stronę dziewczyny, ale ta zwinnie jej uniknęła. Następnie chciał jej podciąć
nogi, jednak i to mu nie wyszło. Wsparła się rękami i, utrzymując się na nich,
kopnęła chłopaka w twarz. Ten nie pozostał jej dłużny i uderzył ją w bok.
Korzystając z chwilowej nieuwagi szatynki, Hikaru zadał kolejny cios - znowu
trafny. Tym razem uderzył ją nogą w brzuch, a ta znalazła się trochę dalej.
Chwyciła się za brzuch i chwilę tak postała, po czym znów ruszyła na chłopaka.
Chciała go uderzyć pięścią w brzuch, ale tamten tym razem uniknął jej ciosu. To
zdziwiło zarówno Hikaru, jak i ją. Podczas gdy dziewczyna była dalej zdziwiona
– albo raczej, na taką wyglądała, bo zdążyła zamyślić się nad czymś innym,
niezbyt miłym – zdziwienie blondyna ustąpiło radości. Nieczęsto udawało mu się
uniknąć tak precyzyjnego ruchu. Bo oczywiste jest, że zawsze unika przynajmniej
połowy ataków Chie. Jeśli byłoby inaczej, po każdej walce kończyłby w szpitalu.
- Na dzisiaj koniec! –
rozległ się donośny głos jednego z nadzorców. – Jutro zaczynamy o tej samej
godzinie! Rozejść się!
I odeszli do swoich domów. Hikaru, jak
zawsze najpierw się wykąpał, a później wziął książkę i trochę poczytał. Nawet
się nie zorientował, kiedy zapadł zmrok. Chciał iść już spać, ale przeszkodziła
mu w tym wizyta Chie.
- Chie? – zdziwił się.
- Hikaru… - była
wyraźnie zdenerwowana, ciężko oddychała. Chyba miała za sobą szybki bieg. –
Rio… Nie ma jej… Poszłam do łazienki, a ona oglądała jakiś film. Kiedy
wróciłam, nie było jej… Przeszukałam cały dom i nic.
Hikaru przez dobrą chwilę trawił słowa wypowiedziane przez jego
przyjaciółkę.
- Co? – spytał cicho.
– A może gdzieś wyszła?
- Nie. Drzwi są
zamknięte, a klucze w zamku od wewnętrznej strony – zaprzeczyła.
- A Yo? – spytał. –
Gdzie on jest?
- W domu…
- Czemu zostawiłaś go
samego?! Leć do domu i nigdzie się stamtąd nie ruszaj. Musisz przypilnować Yo.
Poszukam Rio i ją przyprowadzę – oznajmił. Był szczęśliwy, że znalazł jakiś
sensowny powód, dla którego mógł nakłonić Chie do zostania w domu. Nawet, jeśli
była silna, wolał, żeby wróciła do domu. Dla bezpieczeństwa.
- Dobra. – Słysząc te
słowa, wyparował z domu jak strzała. Nawet nie zamknął drzwi na klucz.
Dziewczyna też biegła za nim, jednak nawet nie próbowała się z nim zrównać.
Biegł ile sił w nogach w stronę domu Chie. Kiedy był mniej więcej
w połowie drogi, niedaleko lasu, zobaczył cień przemieszczający się bardzo
szybko. Nie wahając się, pobiegł w tamtą stronę. Przyspieszył jeszcze bardziej.
Wbiegł między drzewa. Teraz trudniej było mu się poruszać. Nagle, coś mu
mignęło przed oczami, jakieś dziesięć metrów dalej. Zdecydowanie ruszył w
stronę cienia. Był pod wrażeniem szybkości, z jaką porusza się ta osoba.
Najwidoczniej nie zauważył Hikaru, bo
się zatrzymał. Teraz mógł wszystko zobaczyć. Na pewno był to chłopak. Jego głowę
zasłaniał czarny kaptur, więc nie był w stanie go zidentyfikować. Na rękach
niósł nieprzytomną Rio.
Blondyn nie podszedł bliżej, nie chciał
ryzykować. Stał za jednym z grubszych drzew, przyglądając się porywaczowi. Miał
nadzieję, że zdejmie kaptur, ale się tego nie doczekał. Zamiast tego delikatnie
położył dziewczynę przy drzewie, co zdziwiło Hikaru.
- Przepraszam –
szepnął chłopak w ciemnym ubraniu, co również nie uszło uwadze blondyna.
Chłopak wyszedł z ukrycia i ruszył szybko w stronę porywacza. Widać, że się
tego nie spodziewał. Hikaru kopnął go w plecy, tak, że chłopak runął na ziemię
jak długi, ale zaraz się podniósł i odwrócił w stronę blondyna. Kiedy go
zobaczył, nie mógł się ruszyć.
- Zostaw ją i odejdź –
nakazał Hikaru.
Porywacz nie odpowiedział, ale sprawnie wziął w ramiona Rio i
szybko ruszył w głąb lasu. Zaraz potem, chłopak ruszył za nim w pościg.
Dzieliły ich metry. Hikaru był tak blisko niego, ale za daleko, by móc wziąć mu
dziewczynę.
Chłopak w czerni wydawał się robić to
niechętnie. Bez przekonania. Widocznie robił to z przymusu. Zaś Hikaru robił to
dla swoich przyjaciółek. Miał silną motywację. I to właśnie zaważyło na wyniku
tego pojedynku.
Blondynowi udało się dogonić porywacza,
ale na razie go nie tknął. Jeśli on spadnie, to Rio również. Nie mógł sobie na
to pozwolić.
Jeszcze przyspieszył i chwilę potem
znajdował się już przed swoim przeciwnikiem. Nagle się odwrócił, mając
nadzieję, że chłopak wpadnie na niego, ale nic takiego się nie stało. Zamiast
tego, skoczył w górę. Jednak wtedy zdarzyło się coś niespodziewanego – Rio się
obudziła.
- Co? – powiedziała
cicho, nie zdając sobie sprawy, co się dzieje.
- Błagam cię –
usłyszała nieznany jej głos. Wskoczyli na grubą gałąź. – Zaśnij. Naprawdę, nie
chcę ci nic zrobić.
- Ech? – Rio spojrzała
na twarz chłopaka. Kaptur rzucał na nią, cień, ale mogła zauważyć jej rysy. Ciemne
oczy, wyrażające smutek sprawiły, że zrobiło jej się go żal. Jego włosy również
były czarne. Niesamowicie ciemne. Mogła powiedzieć, że chłopak jest przystojny.
W jej oczach nawet bardzo.
Kiedy skończyła przyglądać się mu,
zdała sobie sprawę, gdzie jest. I kto ją niesie.
- Dlaczego jesteśmy w
lesie? – pytała, ale nie doczekała się odpowiedzi. – Kim jesteś?
Tym razem chłopak udzielił jej odpowiedzi:
- Nie powinnaś o to
pytać – odparł. – Byłoby lepiej, gdybyś mnie nie poznała.
Rio nie była w stanie zrozumieć jego odpowiedzi, jednak nie mogła
go określić jako „zły”. Domyślała się, że tam gdzie ją niesie nie będzie miło,
ale w jakiś sposób nie była przerażona. Oczywiście, bała się, ale nie tak, jak
powinna. Nawet czuła takie przyjemne ciepło, będąc w ramionach tajemniczego chłopaka.
Wiedziała, że to wręcz nienormalne, ale nie mogła nic na to poradzić.
Wtedy przed nimi pojawił się Hikaru.
Gdy zauważył, że Rio ma otwarte oczy, wyciągnął do niej ręce, myśląc, że ona
zrobi to samo, ale mylił się. Dziewczyna tylko na niego patrzyła, zdziwiona.
- Szybko, Rio! –
krzyknął. To ją obudziło i zdała sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Wyciągnęła
ręce w stronę blondyna, a ten ją chwycił i pociągnął ku sobie. Teraz dziewczyna
zwisała w powietrzu, utrzymywana przez Hikaru. Po chwili chłopak wciągnął ją i
niósł w ramionach. Przystanął i położył pod drzewem. Rio momentalnie wstała.
- Co tu się dzieje? –
spytała.
- Później ci
wytłumaczę – odparł Hikaru. – Wiesz, jak dotrzeć stąd do domu?
- Tak, ale to… - nie
dokończyła.
- Idź! – nakazał
chłopak. – Chie naprawdę się o ciebie martwi!
- Rozumiem… - mimo
zaistniałej sytuacji na twarzy Rio pojawił się cień uśmiechu. – Idę.
Naprawdę chciała to zrobić, ale wtedy
przed nią pojawił się tamten chłopak. Wiedziała, że musi iść, biegnąć do domu,
ale nie mogła. Patrzyła na niego, nie mogąc oderwać wzroku. Nagle pojawił się
Hikaru. Stanął pomiędzy nią a chłopakiem w czerni. Stał do niej plecami.
Odwrócił głowę i powiedział:
- Idź już! Ściemnia
się, więc biegnij jak najszybciej! – patrzył na nią, wyczekując reakcji.
Skinęła głową i ominęła chłopaka. Ten nie zrobił nic, by jej przeszkodzić.
Blondyn patrzył zdziwiony.
Hikaru ruszył na przeciwnika z zamiarem
pokonania go. Najpierw zaatakował go pięścią w brzuch. Po tym, uderzył równie
mocno nogą w jego bok, a następnie, widząc, że chłopak jeszcze nie zaatakuje,
zadał mu kolejny cios w brzuch. Ciemnowłosy tego uniknął. Kosztowało go to
wiele wysiłku, ale udało się. Stał teraz dwa metry dalej. Nie chciał go
atakować. Musiał robić tylko uniki…
Hikaru po raz kolejny podbiegł do chłopaka i spróbował go uderzyć.
Nieznajomy i tym razem uniknął jego ataku. Teraz i on spróbował zaatakować.
Udało się mu, ale nie na długo. Blondyn podciął mu nogi. Chłopak w czerni
szybko wstał i poczuł ostry ból na twarzy. Jego przeciwnik uderzył go pięścią w
twarz. Spadł mu kaptur, ale blondyn nie zobaczył jego twarzy, bo szybko go
założył. Hikaru zdążył jedynie dostrzec czarne włosy, które widocznie nie
układały się tak, jak powinny.
Przez sekundę, Hikaru był przekonany, że go zna, ale nie chciał
się nad tym zastanawiać i podbiegł do niego, by zadać następny cios. W tej
chwili koło chłopaka znalazł się jakiś mężczyzna. Również miał na sobie czarne
ubranie i kaptur, okrywający cieniem jego twarz. Coś szepnął do chłopaka i
razem szybko uciekli.
Hikaru stał tam jeszcze chwilę, po czym
sam udał się do domu Chie.
- On… on nie jest zły
– powiedziała Rio, kiedy blondyn już tam był.
- Wiem – zgodził się.
– Miałem takie wrażenie… Wydawało mi się, że go znam.
- On nie chciał mnie
porywać – oznajmiła Rio z pewnością w głosie. – Wiem to.
- Tak. Kiedy jeszcze
spałaś, położył cię pod jednym drzewem. Nie zrobił tego tak, jak każdy inny
porywacz – położył cię bardzo delikatnie, jakbyś była filigranową laleczką. I
nie zaczął się śmiać czy triumfować, że udało mu się wypełnić zadanie. Zamiast
tego cicho cię przeprosił.
- Tak samo nie bił
mnie – dodała Rio. – Normalnie, każdy by mnie pobił, jeśli stawiałabym opór, a
on tylko mnie uśpił. Do tego, kiedy obudziłam się w jego ramionach, powiedział,
że nie chce mnie skrzywdzić; prosił mnie, żebym jeszcze spała.
- Ale dlaczego cię
porwał? – wtrąciła Chie.
- To proste: tak mu
kazał jakiś cholerny koleś. Pewnie generał – odpowiedział jej Hikaru. –
Oczywiście, nie obrażam waszego ojca, tylko…
- Nie tłumacz się –
przerwała mu Chie. – Wiem, o co ci chodzi.
- Tak – chłopak skinął
głową. – To ja już idę. Jeśli coś się stanie to zadzwońcie.
- Dzięki – powiedziała
Chie. – Odprowadzę cię kawałek – zaproponowała.
- Nie trzeba.
- Muszę się
przewietrzyć – nalegała.
- Okej – westchnął
Hikaru. – Ale tylko kawałek.
Ubrali buty i wyszli na zewnątrz.
- Przepraszam –
powiedziała Chie, kiedy już szli.
- Co? – chłopak był
wyraźnie zdziwiony. – Za co?
- Powinnam być w
stanie sama to zrobić.
- Nie martw się…
- Nie martwię się –
dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, ale Hikaru wiedział, że kłamie.
Objął ją.
Chie nic nie mówiła. Nie wiedziała nawet, co. Cieszyła się, że
chłopak jest przy niej. Kiedy z nim była, czuła przyjemne ciepło.
- Nie martw się, okej?
– powiedział w końcu Hikaru. – Pamiętaj, że zawsze możesz mnie poprosić o
pomoc.
- Tak, dzięki –
spojrzała na chłopaka. Był jakiś inny. Nie chodziło do końca o wygląd. Chie nie
była w stanie stwierdzić, co to było, ale zmienił się. A może tylko ona tak
myślała?
- Następnym razem już
nie przepraszaj… - szepnął chłopak.
- Dobrze… - zgodziła
się. – Obiecaj, że jutro urządzimy sobie mały sparing – Chie zmieniła temat.
- Jasne – Hikaru się
zaśmiał. – Widzę, że już ci się humor poprawił.
Chie uśmiechnęła promienne i poszli
dalej. W pewnym momencie Hikaru się zatrzymał.
- Idź już do domu –
powiedział. – Przeziębisz się.
- Nic mi nie będzie –
zaoponowała dziewczyna, a Hikaru ujął jej dłoń.
- Kłamstwo. Twoja ręka
jest lodowata – westchnął. – Mogłaś wziąć jakąś kurtkę…
- Ty też nie masz na
sobie nic poza koszulką – powiedziała.
- A czy ja mam zimne
ręce? – spytał.
Nie miał. Jego ręce były przyjemnie
ciepłe.
- Nie – zgodziła się.
– Ale skoro jesteśmy już tak blisko twojego domu, to mogę cię odprowadzić, nie?
- I tak postawisz na
swoim, prawda?
- Tak.
Blondyn westchnął.
- Chodź. Przynajmniej
dam ci jakąś bluzę na drogę powrotną.
~*~
Przepraszam, jeśli zanudziłam Was opisami walk. Nad tym jeszcze pracuję...
Liczę na komentarze (o ile ktoś to czyta ^^") :3
Dobrze się czuje :) jestem szczęśliwa, że bodziec spowodowany moją osobą popchnął Cię do wstawienia nowego rozdziału ^ ^ ahh... jak ja kocham to uczucie.
OdpowiedzUsuńNigdy nie lubiłam czytać o walkach, ale będę musiała to przeżyć, co? xD osobiście nie lubię ich dlatego, że ja chcę już wiedzieć co dalej ! Twoje opisy nie są złe(ale z biegiem czasu będą jeszcze lepsze ^ ^). Jak najszybciej chcę wiedzieć co jest dalej. Chcę popłynąć dalej z historią...
Będę tu zaglądać parę razy w tygodniu. Spodziewaj się komentarzy ode mnie ;D
PS Najnowsze NaruHina też już przeczytałam ;)
Szablon zamówiony na zaczarowane-szablony.blogspot.com pojawił się na stronie w notce "[147-151] I have only my dreams". Jeżeli mam wnieść jakieś poprawki lub całkowicie zmienić szablon pisz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Avia Tinar.