poniedziałek, 3 września 2012

Forever - Rozdział I

Szkoła, szkoła się zaczyna! Cieszycie się? Ja cieszę się tak bardzo, że mam ochotę skoczyć z klifu... =.= Ale nigdzie go nie widzę xD
W każdym razie, życzę powodzenia w nauce (pewnie się przyda)..! ;*
Zapraszam do czytania i komentowania ^.^

~*~

Rozdział I


Hikaru, jak zwykle, obudził się razem ze słońcem. Od razu zerwał się z łóżka, by zrobić sobie śniadanie. Szybko je zjadł i wykonał inne poranne czynności. Nigdy nie zajmowało mu to wiele czasu. Poszedł na jedno z pól treningowych, jak co dzień od jakichś ośmiu lat. Musiał skierować się w stronę centrum jego Airlandu – latającej wyspy, na której mieszkają ludzie – gdzie zawsze odbywały się treningi. Nie było to daleko od jego domu. Droga tam zajmowała mu nie więcej niż pięć minut.

Chłopak o niemal złotych, lekko kręconych i przydługich włosach oraz oczach czarnych jak smoła, szesnastolatek, który już osiem lat temu wstąpił do wojska ninja na Fiore. Przeklinał tamten dzień, nienawidził go i wszystkich ninja przez ten cały czas, jednak spotkał tam wiele osób, których teraz może nazwać swoimi przyjaciółmi. Szkoda tylko, że brakowało najważniejszego z nich - Yoru. On również teraz trenował. Aby kiedyś wrócić do swojego przyjaciela. Nie porzucił tej nadziei i nigdy tego nie zrobi. Mimo iż wie, że jest duża szansa niepowodzenia, nie przestaje wierzyć w ich ponowne spotkanie. Nawet, jeśli minęło osiem lat. Teraz Yoru stał się silnym wojownikiem. Również ma kilku przyjaciół. W jego nowym "domu" nie było najgorzej. Nigdy nie narzekał, ale codziennie budził się, wiedząc, że brakuje mu jednej osoby. 
Oboje nigdy nie porzucili swojego pragnienia zobaczenia siebie ponownie. Długi czas rozłąki wcale ich do tego nie zniechęcił. Wręcz odwrotnie.

- Hej, Hiru. - Do blondyna zbliżyła się ładna dziewczyna o długich, brązowych włosach spiętych w wysoki kucyk. Jak zawsze, wesoła i pełna życia. Uśmiechała się przyjaźnie. - Znowu trenujesz?
- Tak. - Przerwał na chwilę swój trening. - Muszę być silniejszy.
- Rozumiem, rozumiem - westchnęła. – Ale nawet, jeśli będziesz tak ciężko trenował, nie masz gwarancji, że go znajdziesz. On może być naprawdę daleko. Jak chcesz go odnaleźć?
- Nie wiem - odparł poważnym tonem. – Ale na pewno go znajdę – uśmiechnął się szeroko, jak to miał w zwyczaju.
- Trzymam cię za słowo.
- Jeszcze zobaczysz. Jak go poznasz, od razu go polubisz.
- Mam nadzieję.
Usiedli pod wielkim, rozłożystym drzewem, które znajdowało się na środku pola. Rozmawiali o różnych rzeczach. Były to raczej błahostki i głupoty. Nic specjalnego. Ale właśnie takie rozmowy Hikaru lubił najbardziej. Mógł się wtedy rozluźnić i trochę pośmiać, zapominając o innych poważnych sprawach. Była to miła odskocznia.
- Idź później coś zjeść, bo znów będziesz wyglądał, jakby ktoś ci duszę wziął – zażartowała.
- Ej! Nie mam prawa być głodnym? – jęknął.
- Masz, masz. Już nie denerwuj się tak, bo ci ciśnienie podskoczy.
- Bardzo śmieszne - skwitował. - Uwielbiasz denerwować ludzi, co?
- Nie, tylko ciebie. - Wstała i odeszła parę kroków w stronę swojego domu, po czym odwróciła się i dodała: - Powodzenia!
I odeszła. 
Chłopak stał tam jeszcze przez chwilę z lekkim rumieńcem.
- Co z nią? - powiedział do siebie. - Najpierw się ze mną drażni, a zaraz potem wyskakuje z czymś takim.
Mrucząc pod nosem, wrócił do swojego zajęcia.
         Kiedy już się zmęczył poszedł do swojego domu, by wziąć prysznic. Okna dalej zasłaniały żaluzje, nie dając dojść promieniom słonecznym do pokoju. Hikaru jednym ruchem podwinął je do góry. Słońce zaczęło go razić w oczy.
Wziął z szafy czyste ubrania i poszedł do łazienki. Kiedy już skończył wyszedł z domu.
Kierował się do najbliższego sklepu spożywczego, aby uzupełnić swoją lodówkę.
         W Fiore znajdowało się zaledwie kilka sklepów. Ludzie i tak częściej na zakupy udawali się do Etny – Airlandu, w którym nie było domów, a sklepy. Były tam nieliczne mieszkania, ale należały one jedynie do sprzedawców, którym nie opłacało się wracać do domu.
         Po drodze Hikaru spotkał swojego kolegę. Był to chłopak o krótkich, ciemnobrązowych włosach oraz równie ciemnych oczach. Miał bardzo widoczne kości policzkowe i usta wykrzywione w „wiecznym” uśmiechu. Jak tylko go zauważył, podbiegł do niego.
- Cześć, Hiru – przywitał się, klepiąc go lekko w plecy. – Co tam?
- Hej – też się uśmiechnął. – Muszę uzupełnić zapasy. A ty, co robisz?
- Marnuję czas – odpowiedział.
- Czyli to, co zawsze – zażartował blondyn.
- Ja, w odróżnieniu od ciebie, jestem umówiony na wieczór – pochwalił się.
- Ach, tak – przez chwilę Hiru udawał, że się zastanawia. – Może mi powiesz, czego mam ci zazdrościć?
- Jak to, czego? – oburzył się. – Jestem umówiony z DZIEWCZYNĄ.
- I co w tym dziwnego? Mówisz jakby to był jakiś wymarły gatunek.
         Jego przyjaciel westchnął.
- Poważnie nie interesują cię takie rzeczy? – spytał, kręcąc głową z niedowierzaniem. – I ty jesteś nastolatkiem… Chyba ze średniowiecza…
         Najwyraźniej Yuuki nie wiedział o Hikaru tak wiele jak się mu wydawało. Oczywiście, że takie coś go interesowało, ale to nie było dla niego najważniejsze. Od jakiegoś czasu jego priorytetem jest spotkanie swojego przyjaciela. Jego największym marzeniem jest powrót do dni, kiedy byli w sierocińcu. Chciał być dalej tym dzieckiem, które niczym się nie przejmowało. Chciał po prostu być z Yoru. Nic więcej.
         Kiedy pożegnał się z chłopakiem, poszedł dalej. Do sklepu nie miał daleko, więc szybko tam dotarł i zakupił potrzebne rzeczy. Gdy zapłacił, wyszedł i skierował się w stronę swojego domu. Był mniej więcej w połowie drogi, kiedy usłyszał jak ktoś wymawia jego imię. Odwrócił się i zobaczył, że ktoś biegnie w jego stronę. Zbliżał się do niego bardzo szybko. Dopiero, gdy był już dość blisko, blondyn rozpoznał go. Był to Chiaki, wysoki, rudowłosy chłopak ze skośnymi oczami i śniadą cerą. Był starszy od Hikaru o dwa lata, ale nie zachowywał się jak na starszego przystało. Wręcz przeciwnie. Był najbardziej zdziecinniałą osobą, jaką Hiru kiedykolwiek spotkał.
- Hejo – powiedział Chiaki, wyginając swoje ciało w dziwnych pozach. – Mam do ciebie małą prośbę.
- No? – popatrzył na niego zdziwionym wzrokiem. Niby znają się już te trzy lata, ale mimo wszystko, nadal nie potrafi się przyzwyczaić do jego dziwnych „nawyków”.
- Pomóż mi w treningu… - zbliżył się do niego jeszcze i popatrzył oczami szczeniaka. Hikaru nigdy nie potrafił mu odmówić.
- Dobra, dzisiaj po południu, ok? – Chłopak przytaknął.
         Wtedy rozległ się niski głos mężczyzny pochodzący z głośników, znajdujących się na ulicach. Miały one służyć do przekazywania ważnych komunikatów.
- Ogłaszam, że zawarliśmy sojusz z kilkoma Airlandami. Wszyscy ninja mają się zgłosić za godzinę na trening – powiedział, po czym powtórzył raz jeszcze.
         Na ulicy zapanowała kilkuminutowa cisza, a zaraz potem słychać było szepty. W końcu Hikaru postanowił się odezwać.
- Już nie potrzebujesz mojej pomocy – powiedział koledze. Przyjacielsko klepnął go w plecy i odszedł z mieszanymi uczuciami. Bał się wojny, ale również był ciekawy. Zastanawiał się, jak to wygląda. To głupie, ale naprawdę tak czuł.

_______________________________________________________________________

*jap. noc
** jap. Hikaru – światło, Hiru - południe